"Podlaska przyroda i przestrzeń to coś, czego nie ma gdzie indziej" [WYWIAD]

2024.04.30 12:39
O tajemniczych i mało znanych miejscach w województwie podlaskim rozmawialiśmy z Katarzyną Turosieńską - Prezesem Oddziału Podlaskiego Polskiej Izby Turystyki.
"Podlaska przyroda i przestrzeń to coś, czego nie ma gdzie indziej" [WYWIAD]

Na czym polega sekret Podlasia? Czym mogą urzekać te strony i co tutaj zachwyca?

Katarzyna Turosieńska: Urok regionu kryje się przede wszystkim w unikalnej przyrodzie. Mamy na Podlasiu aż cztery parki narodowe. Województwo które ma ich więcej niż my, bo aż pięć, to województwo małopolskie. Nasza przyroda i nasza przestrzeń to jest coś, czego nie ma gdzie indziej. To także jedyne w swoim rodzaju połączenie terenów zielonych z dużymi i różnorodnymi wodami. Znajdziemy tu piękne rzeki, a jedną z nich jest Bug. Rzeka ta jest jedyną tak dużą i nieuregulowana rzeką w Europie. Nie można zapomnieć też o Narwi i Biebrzy. Ich rozlewiska są rajem dla ptaków i ornitologów. I idealnym miejscem dla wszystkich, którzy szukają bezpośredniego kontaktu z przyrodą. To jest właśnie u nas niesamowite. Piękne jest też to, że nawet w tak dużym mieście jak Białystok, możemy mieć bezpośredni kontakt z przyrodą. Nie mówię tutaj o wiewiórkach w parkach. Bardziej chodzi mi o biegających po okolicznych łąkach lisach czy sarnach. Łosie i jelenie też mogą zajrzeć do okien, w szczególności na terenach podmiejskich. A w pobliskich lasach można natknąć się na żubra - króla lasów.

Wobec tego, co zostało przed chwilą powiedziane - czy Podlasie może konkurować z leżącymi nieopodal Mazurami?

Podlasie czy też raczej województwo podlaskie – trzymajmy się tej reguły, może rywalizować z każdym województwem. Oczywiście w zależności od tego, czego szuka turysta. Jeżeli szuka spokoju, przestrzeni, pięknej przyrody i otwartych ludzi, to jak najbardziej nasze województwo jest tutaj na pierwszym miejscu. Wyróżniamy się też różnorodnością jeśli chodzi o architekturę drewnianą. Takiej kultury i tradycji jak u nas nie ma w żadnym innym miejscu na świecie.

Przejdźmy do konkretów. Co takiego wyjątkowego można zobaczyć w regionie podlaskim?

Chciałabym zapoznać czytelników z kilkoma niezwykłymi miejscami. Będzie to podróż z północy na południe mapy. Zacznijmy od Suwalszczyzny, ponieważ tam znajdują się pozostałości po pałacu Paca w Dowspudzie. Jest takie znane powiedzenie: „Wart Pac pałaca, a pałac Paca”. Wyjaśnię, skąd się wzięło. Był taki moment w naszych dziejach, kiedy Ludwik Michał Pac stał się jednym z najbogatszych ludzi na tych terenach. Dostał od swego wuja w testamencie mnóstwo ziem, między innymi włości Suwalszczyzny. To wszystko działo się w XVIII wieku.

Pac jeździł m.in. do Włoch i Anglii, gdzie poznawał różne możliwości architektoniczne i sposoby uprawy ziemi. Po jakimś czasie, ściągnął do Polski Irlandczyków i Anglików, żeby uprawiali tutaj ziemię i hodowali owce. Tych owiec było sporo, bo 7 tysięcy. Pac postanowił także uczyć okolicznych rolników w zakresie gospodarzenia ziemią. Jako jeden z pierwszych, wprowadził system odpoczywania ziemi – było to coś zbliżonego do trójpolówki. Pac był bardzo zafascynowany Anglikami i wszystkim, co z nimi związane. Jako pierwszy w Polsce, postanowił zbudować swoją rezydencję w Dowspudzie, opierając się całkowicie na wzorach angielskich. Słynna rezydencja Paca reprezentowała styl neogotycki. Mało kto o tym wie, ale to był czysty neogotyk, co stanowi jedyny taki przypadek w Polsce.

Po upadku powstania listopadowego, w które Michał Pac był bardzo zaangażowany, rząd carski w ramach konfiskaty przejął pałacowe zabudowania. Legenda mówi, że podczas tych wydarzeń Pac uciekał trzykilometrowym tunelem mieszczącym się pod pałacem. Tunel miał prowadzić w stronę miasta. Sam Pac na emigracji wspierał Polaków. Umarł w Turcji, z dala od ukochanego kraj.

Teren wraz z pałacem przechodził z rąk do rąk. W 1887 roku, niejaki Sergiusz Karcew postanowił rozebrać pałac, a uzyskane podczas rozbiórki cegły przekazać na budowę koszar w Suwałkach. Cegły można zobaczyć tam do dzisiaj. Natomiast z pałacu zachował się tylko fragment fasady. Obecnie na terenie dawnej posiadłości znajduje się park, szkoła rolnicza i odremontowane podziemia.

Przed nami kolejny punkt tej geograficznej podróży po regionie. Jesteśmy w Kruszewie. Czym wyróżnia się ta miejscowość?

Z Kruszewem wiąże się pewna legenda. Mówi o tym, że w XX wieku chciano zbudować trasę między Białymstokiem, a Jeżewem. Na bujnych rozlewiskach rzeki Narew budowa mostu szła bardzo opornie. Budowniczy po kilku latach byli już tym zmęczeni. Jak głosi legenda, pewnego dnia na budowie pojawił się tajemniczy mężczyzna, który zaproponował rozwiązanie. Powiedział, że w magiczny sposób przyspieszy budowę mostu. Postawił jednak jeden warunek: pierwsza osoba, która przejdzie po tym moście, odda mu swoją duszę. Jak się okazało, był to diabeł w ludzkim ciele.

Budowa została przyspieszona, lecz budowniczy nie zapomnieli o szczególnym warunku. Nikt nie chciał przejść przez most. Żeby jednak stało się zadość, przez most przegoniono starego i kulawego konia. Diabeł zorientował się i powiedział, że od tej pory, zawsze po 11 latach od budowy mostu wybuchnie wojna.

Pierwszy most ukończono budować w 1903 roku, a po 11 latach wybuchła I wojna światowa. Most został zniszczony przez uciekające wojska rosyjskie. Odbudowano go znowu w 1928 roku i 11 lat później wybuchła II wojna światowa. Klątwa spełniła się dwukrotnie. Od tego czasu nikt nie chce odbudować mostu w Kruszewie. Co ciekawe, lokalni mieszkańcy nie naciskają na władze, żeby ten most powstał. Poza "znikającym" mostem, na tym terenie znajdują się również piękne rozlewiska rzeki Narew i pozostałości schronu.

Czy Puszcza Białowieska jest nadal atrakcyjnym miejscem? Czego oprócz oszałamiającej zieleni można jeszcze tam doświadczyć?

Jednym z ciekawych miejsc na tym terenie są tak zwane miejsca mocy. Jeżeli ktokolwiek z czytelników był w takim miejscu, to wie, że możemy odczuwać tam coś dziwnego. Każdy na inny sposób. I to nie jest tak, że działa na nas podświadomość. Są tam korzystne ładunki, które mogą wpływać pozytywnie na samopoczucie człowieka. Na roślinność również. W takich miejscach było prowadzone mnóstwo badań. Należy też pamiętać, ze Częstochowa, a konkretniej Jasna Góra jest również takim miejscem mocy. Na Podlasiu Święta Góra Grabarka też zalicza się do tego spisu miejsc emanujących tajemniczą energią.

Badania prowadzone przez radiestetów w 1993 roku na terenie puszczy białowieskiej dowiodły, że jest tam o wiele silniejszy ładunek niż w Częstochowie i na Świętej Górze Grabarce. Ja sama miałam związaną z tym ciekawą sytuację. Miało to miejsce wczesną wiosną, podczas wycieczki z przyjaciółmi. Robiliśmy tam różne zdjęcia i żadne nie wyszło. Myśleliśmy, że to wina telefonu komórkowego, ponieważ zdjęcia wyszły różowe. Jak się okazało, z aparatem również był ten sam problem. Na fotografiach można było dostrzec jakby płatki kwiatów lub różowy deszcz.

Historia tej lokalizacji związana jest z miejscem kultu pogańskiego. Gromadzono tam kamienie, które następnie układano w kształcie kręgu. Lokalna społeczność spotykała się w tym miejscu, aby odprawiać tajemnicze gusła w różnych intencjach. W miejscu mocy koło Białowieży występują np. połączone dęby lub drzewa bez głównego pnia. Zdaję sobie sprawę, że niektórych to może przerażać, a jeszcze innych zaskakiwać. Uważam, że jest to miejsce fascynujące i warto je odwiedzić. Przebywanie w prastarej puszczy, długi (czterokilometrowy) spacer i miejsce z dodatnim ładunkiem pozytywnie wpłynie na nasze samopoczucie i skórę. I na relacje międzyludzkie. Jestem tego niemal pewna.

Poproszę o kilka słów na temat drugiego miejsca mocy na Podlasiu. Mówimy oczywiście o Świętej Górze Grabarce i cudownym źródełku. Może istnieje jakaś legenda z nim związana?

Jest to miejsce najważniejszego kultu wyznawców prawosławia. Nie tylko w województwie podlaskim, ale także w całym kraju. Wiąże się z nim pewna legenda. W 1710 roku w niedalekich Siemiatyczach panowała epidemia cholery. W tym samym czasie odkryto, że na Grabarce jest źródło. Jeśli ktoś szukający ratunku wypił z niego wodę, umył lub obmył bolące miejsca to zachowywał zdrowie. Okazało się również, że tysiące innych osób które tego nie zrobiły, po prostu umarły. Do dzisiaj to źródełko jest czczone, a na wzgórzu postawiono piękną cerkiew.

200 lat po tych wydarzeniach powstała pierwsza zadaszona kopuła-studnia. Podobnie jak przed laty, nadal jest strumień i płynie woda, w której ludzie mogą namaczać chusteczki i za ich pomocą obmywać swoje bolące miejsca. Można też zaczerpnąć wody ze studni, żeby się jej napić. Niektórzy ludzie zabierają święconą wodę ze sobą w butelkach. Rozmawiałam o Grabarce z radiestetą światowej klasy. On również tam był i stwierdził, że nigdy nie widział wody o takim składzie. Jego zdaniem, coś takiego w przyrodzie nie powinno istnieć. Uważa, że dane czynniki występujące w tej wodzie nigdy nie mogłyby się normlanie połączyć. Po prostu nauka temu zaprzecza. Góra Grabarka jest jednak dowodem, że istnieje tam "coś więcej".

Kopalnia kredy w Mielniku to ostatnie miejsce, o jakim dzisiaj sobie powiemy. Czy to możliwe, że w województwie podlaskim mamy najprawdziwszą kopalnię tego surowca?

Kopalnia kredy w Mielniku to jedyne takie miejsce w Polsce. To jest do dzisiaj czynna kopalnia kredy. Znajduje się w centrum miejscowości Mielnik. Będąc już na miejscu, należy wejść na taras widokowy i wtedy można zobaczyć wielką białą dziurę w ziemi. Ponieważ Mielnik leży na Wysoczyźnie Drohickiej i jest tam dużo wzgórz, to doskonale widać z góry tarasu widokowego białe ściany pełne kredy i piękne turkusowe jeziorko. To gwarantuje niecodzienny widok, który zachwyci każdego turystę.

Trzeba też pamiętać, że pokłady kredowe mają wiele milionów lat, więc w bardzo łatwy sposób można znaleźć tam skamieniałości. Miejscowa ludność wierzyła, że najbardziej znane skamieniałości, czyli belemnity, które są w kształcie stożków, to nic innego jak zastygłe uderzenia piorunów. Tłumaczono sobie także, że są to zęby prastarych rekinów. Dzisiaj wiemy, że to są po prostu odwłoki zwierząt, które kiedyś zamieszkiwały te ziemie. Teren kopalni kredy w Mielniku jest rajem dla poszukiwaczy skamieniałości.

Znajduje się tam także prywatne muzeum, w którym właściciel udostępnia dla zwiedzających ekspozycję skamielin znalezionych w pobliżu kopalni. Jako ciekawostkę powiem, że kredę mielnicką prawie każdy z nas ma w domach. Często wykorzystuje się ją np. do "tworzenia" plastiku z którego robione są m.in. gniazdka elektryczne czy włączniki.

Zapewne mocno nie skłamiemy, jeżeli stwierdzimy, że Podlasie to są strony, do których można wracać wielokrotnie i za każdym razem odkrywać coś nowego.

Zdecydowanie tak. Jestem mieszkanką tych ziem z krwi i kości. Mieszkam nad Bugiem, a pracuję nad Narwią. Kocham ten region. Ponieważ mam bardzo ruchliwego psa z którym często chodzę na spacery, to znajomi często pytają się, czy mi się to nie nudzi. Odpowiadam, że nigdy mi się to nie znudzi, ponieważ za każdym razem woda w rzece ma inny kolor, za każdym razem odkrywam coś nowego w lesie. Gdy jeżdżę z grupą i omawiamy zabytki, to inaczej wyglądają w zachodzącym słońcu, a inaczej we wschodzącym. Jeszcze inaczej w deszczu. Za każdym razem jest inaczej. I to jest niepodrabialne piękno Podlasia.

Agata Rosińska
24@bialystokonline.pl

964 osób online
Wersja mobilna BiałystokOnline.pl
Polityka prywatności | Polityka cookies
Copyright © 2001-2024 BiałystokOnline Sp. z o.o.
Adres redakcji: ul. Sienkiewicza 49 lok. 311, Białystok, tel. 85 746 07 39